21 grudnia 2011

Nowy, 450 m odcinek drogi rowerowe na Trynku. Tylko co po?

W ostatnich tygodniach pojawiła się kolejna droga rowerowa w Gliwicach, a właściwie kolejny ciąg pieszo-rowerowy. Znajduje się on na długości ok 450 m wzdłuż ul. Żwirki i Wigury od skrzyżowania z ul. Dzierżona (fot. 1, 2) do ul.  Lotników (fot. 3, 4).
Fot. 1 Skrzyżowania ulicy Żwirki i Wigury z ulicą Dzierżonia .

Fot. 2 Skrzyżowania ulicy Żwirki i Wigury z ulicą Dzierżonia.

Fot. 3 Skrzyżowania ulicy Żwirki i Wigury z ulicą Lotników.
Fot. 4 Skrzyżowania ulicy Żwirki i Wigury z ulicą Lotników.

 Już kilka miesięcy wcześniej remontowano chodnik na tymże odcinku, jednak dopiero niedawno postawiono tam znaki C-13/16 (ciąg pieszo-rowerowy) i oznaczono dwa przejazdy rowerowe (znakami D-6b i P-11) (fot. 5, 6). Jednak oprócz tychże znaków nie ma nic więcej.

Fot. 5 Przejazd rowerowy.
Fot. 6 Przejazd rowerowy.
Na tym odcinku brakuje przede wszystkim znak P-23. Piesi od zawsze byli przyzwyczajeni, że było to miejsce przeznaczone tylko dla nich. Dlatego wszyscy przechodnie uważają, że jest to zwykły chodnik (dzieje się dokładnie to samo co na ciągu pieszo-rowerowym łączącym CH Arena z ul. Kozielską). Na samej drodze rowerowej brakuje również poziomych znaków D-6 (przejście dla pieszych) w miejscach, gdzie piesi muszą przekroczyć część przeznaczoną dla rowerów: przy przejściach dla pieszych oraz za wiatą przystanku autobusowego (fot. 7, 8, 9).

Fot. 7 Brak przejścia dla pieszych przez ciąg rowerowy.
Fot. 8 Brak przejścia dla pieszych przez ciąg rowerowy.
Fot. 9 Brak przejścia dla pieszych przez ciąg rowerowy.
Rowerzyści oczywiście cieszą się z tego nowego choć krótkiego skrawka (sarkazm). Lecz czy ten odcinek w czymś pomoże czy wręcz utrudni poruszanie się rowerem po mieście. Pojawia się również drugie pytanie. Gdzie ten ciąg pieszo-rowerowy prowadzi? Czy został wybudowany w celu ułatwienia rowerzystom przejazdu czy powstał tam, gdzie jest miejsce (szerokie pobocza). Najbliższa droga rowerowa przebiega przez Sikornik (minimum 1 km dalej) co powoduje, że nowe kilka metrów tryńskiego ciągu pieszo-rowerowego staje się całkowicie bezużyteczne dla rowerzystów. Jednak mam nadzieję, że jest ona częścią większego projektu, który w najbliższych miesiącach ujrzy światło dzienne, a omawiany kawałek nie stanie się tylko kilkoma dodatkowymi metrami w statystyce długości infrastruktury rowerowej w Gliwicach.

Autor: Paweł Skóra i Robert Jędrzejczak

5 komentarzy:

  1. Na zdjęciu widać, że to kolejny przejaw głupoty gliwickich drogowców. Żeby dostać się na drogę rowerową lub ją opuścić, trzeba przejść po przejściu dla pieszych. Moze najwyższy czas zmienić ekipę zarządzającą ruchem na drogach?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że to nie jest kwestia wymiany 'ekipy' zarządzającej drogami co dodanie do niej człowieka odpowiedzialnego stricte za infrastrukturę rowerową. Bowiem sama jakość dróg wg mnie jest bardzo dobra. Tyle, że nie ma osoby, która z pomysłem podeszła by do infrastruktury rowerowej. Co więcej koniecznym jest określenie standardów, którym ta infrastruktura ma odpowiadać oraz skupienie odpowiedzialności na jednej instytucji/człowieka. Obecnie kompetencje ZDM oraz 2 wydziałów UM (Inwestycji i Remontów oraz Usług Komunalnych) są mocno wymieszane i czasem sami pracownicy nie wiedzą za co odpowiadają, a za co już nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onegdaj miałem oferte pracy z Opola jako Oficer Rowerowy własnie z UM. Rewelacyjna robota, wsiadam rano nma maszyne robie objzd ściezek, jakies sprawozdanka, pomysły, zalecenia. Może wreszcie i nasi Włodarze wpadna na podobny pomysł.

      Usuń
    2. Mój drogi, praca oficera rowerowego to nie jest tylko jazda cały dzień po mieście i sporządzanie raportów. To konsultacje i audyty powstających projektów, realizacja własnych, lobbowanie i pilnowanie by projekt był należycie wykonany, a do tego 100 innych obowiązków. To ciężka praca. Posłuchaj opinii funkcjonujących oficerów, którzy zwłaszcza na początku kariery 'oficerskiej' muszą użerać się z utrwalonych schematem pracy (czytaj: betonem urzędniczym).

      Swoją drogą można wiedzieć z kim mamy przyjemność?

      Usuń
  3. W ZDM są takie zwyczaje, że cokolwiek opracuje jakiś fachowiec, to dyrektor narzuca potem własne zdanie. Jedyna rada, to zmienić na początek dyrektora. Dokładnie takie same feudalne zwyczaje panują w Urzędzie Miejskim, gdzie urzędnicy odpowiadają wyłącznie za wierność szefom i bezmyślne wykonywanie poleceń.
    W większości krajów na świecie nie trzeba określać żadnych standardów. Po prostu jak coś ma być zrobione z sensem, to zatrudnia się do tego fachowca. Jak się będzie do projektowania dróg dla rowerów zatrudniało elektryka, to żadne standardy nie pomogą, a niestety taki właśnie "poziom" reprezentuje gliwicki Urząd Miejski.
    W każdym dużym organiźmie kompetencje będą się wzajemnie przenikać. Aby to przenikanie nie szkodziło należy zorganizować sprawne koordynowanie wszystkich przedsięwzięć, a w przypadku gliwickiego Urzędu Miejskiego koordynacja jest słowem zupełnie nieznanym. Na ironię zakrawa fakt, że szef tego urzędu był niegdyś profesorem na Wydziale Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej.

    OdpowiedzUsuń